Najlepsza kawa na naszych wyjazdach to oczywiście ta, którą robi Rafi – świeżo zmielone ziarna, kawiarka i widok na góry. Ale jeśli pogoda jest taka, że żadne z nas nie ma ochoty moknąć na zewnątrz, to szukamy ciekawej kafejki w okolicy i jedziemy spróbować jak smakuje robione tam flat white. Tym razem trafiliśmy na kawę do wsi Hawkshead, prosto do „kociej” kawiarni Kittchen. To co, MIZIASZ z nami? 😉
EDIT: kawiarnia Kittchen zmieniła się i obecnie jest tam”piwiarnia” czyli cat-bar. Zero psów, zero dzieci, tylko koty i pifko 😉